Ksiądz profesor z KUL opowiada o związkach Żydów z Hitlerem i mordach rytualnych Kraj 09.11.2018, 06:00 Wojciech Czuchnowski
Okolice Proszowic w czasie II wojny światowej były doskonałą kryjówką. Peryferyjne miasteczko bez większego znaczenia gospodarczego, ze słabo rozwiniętą komunikacją i przemysłem. Słowem - miejsce, gdzie diabeł mówi dobranoc. Ksiądz Franciszek Marlewski (drugi z lewej) na zdjęciu z lat 30. ubiegłego wieku Wspomnienie o Franciszku MarlewskimNiemieckich żandarmów było tu niewielu, a jednocześnie wiele zamożnych dworów w okolicy dawało gwarancję, że zawsze jakaś żywność powinna się znaleźć. Nieprzypadkowo w tym rejonie postanowiło się ukryć wiele osób, które wolały nie rzucać się Niemcom w oczy. W czasie wojny do Proszowic trafili Zbigniew Herbert z rodziną, Teodor Bałłaban, Konstanty Jodko-Narkiewicz. Nieprzypadkowo w Nowym Brzesku ukrywał się Stanisław Marusarz, a lasy po drugiej stronie Wisły wyrąbywał Edward Madejski. Na parafii w Hebdowie natomiast swoją posługę pełnił bohater dzisiejszego opowiadania: przybysz z Wielkopolski, ksiądz Franciszek się w roku 1893, w Inowrocławiu, jako poddany króla pruskiego i cesarza niemieckiego Wilhelma II Hohenzollerna. Już jako młodzieniec dał się poznać jako człowiek o dużych zdolnościach i z zacięciem do społecznikowskich działań. Miejsce pochodzenia w dużej mierze wyznaczyło zresztą ich kierunki. Na terenie zaboru pruskiego walczył o prawa Polaków do korzystania z ojczystego języka. Jednocześnie po święceniach kapłańskich uczył inowrocławską młodzież gimnazjalną łaciny i niemieckiego. Został nawet sądowym tłumaczem przysięgłym z tych języków i pełnił tę funkcję praktycznie przez całe życie. W okresie II Rzeczpospolitej zajmował stanowiska wikariusza generalnego poznańskiego. Od roku 1934 należał do Rady Papieskiej przy prymasie Polski. Był znany również ze swoich publikacji. Dotyczyły zarówno spraw, co do których nie ma wątpliwości, że powinny być domeną księży - np. popularyzacji religii w środowisku akademickim, zwyczajów ludowych i religijnych - jak też niewiele mających z teologią wspólnego. Ksiądz Marlewski był mianowicie propagatorem zakładania przydomowych ogródków warzywnych. Aby plony się nie zmarnowały, podawał przepisy kulinarne na potrawy z wybuchu II wojny światowej władze kościelne uznały, że ksiądz Marlewski powinien osiąść w jakimś miejscu, w którym nie będzie narażony na częste kontakty z Niemcami. Wybór padł na małą parafię w Hebdowie. - Ani kolei, ani telefonu, poczta w Nowym Brzesku - cisza, spokój, można wyjść nad Wisłę i odpoczywać. Ale ksiądz społecznik zawsze jest społecznikiem - opowiada Teodora Odziomek. Józef Olszewski z Zakopanego wspomina, że na plebanii ksiądz założył coś w rodzaju szkoły średniej i osobiście uczył niemieckiego oraz łaciny. Janusz Piętniewicz, wówczas student kompletów medycznych w Krakowie, dodaje, że w zasobach kościelnej biblioteki ksiądz wyszukiwał stare książki z botaniki, biologii i medycyny. Następnie całe ich fragmenty były przepisywane i wypożyczane potrzebującym. W roli nauczycielek występowały też często dziewczyny z wysiedlonych rodzin, które chodziły na wsiach po domach i uczyły małe dzieci czytać i pisać po polsku. Były też organizowane kółka różańcowe, przy czym po odmówieniu różańca kobiety czytały na głos klasyków lub uczyły się gotować. - Aby te kółka miały oprawę, ksiądz porozwoził klęczniki z kościoła. Taką "różańcową" w Śmiłowicach była nieżyjąca już Maria Belska. Właśnie u niej widziałam taki klęcznik. Pani Belska zawsze czymś częstowała uczestniczki, paruchy robiła bardzo dobre - wspomina Teodora które pomagały ubierać ołtarz, ksiądz obdarowywał kawałkami muślinu, by na tym materiale uczyły się wyszywać. Uczył je zasad higieny. Z kolei dla ochrony młodych mężczyzn przed wywózką na roboty do Niemiec wydzierżawił kawał lasu w Ispinie i tam ich zatrudniał. Wyrąbywali drzewa i zaopatrywali kościół w opał. Mieli też dokumenty osób niezbędnych w Generalnej Guberni. Przy wyrąbie drewna pracował Janusz Piętniewicz. Ponoć tak się przyzwyczaił do tej fizycznej pracy, że w dorosłym życiu, w czasie urlopów, przyjeżdżał do Ispiny trochę popracować. Innym sposobem na zatrzymanie na miejscu mężczyzn były ciągłe remonty kościelnych pomieszczeń i budynków. Podczas wspólnych posiłków ksiądz opowiadał o przeszłości klasztoru w Hebdowie, pytał swoich gości - skąd ich przodkowie przybyli, co oznaczają ich nazwiska. Dzieci częstował czerwonymi cukierkami, a gdy rodzice chcieli im je odebrać i dać dopiero po nabożeństwie, nie pozwalał na to. - To dzieci, a niech się brudzą, niech świergotają - mawiał przy którzy mieli okazję się z nim zetknąć, wspominają, że był wzorem księdza i patrioty. Choć górował nad otoczeniem wykształceniem i obyciem, nie wynosił sie ponad prostych ludzi. Księdza Marlewskiego wspomina też znany krakowski witrażysta Antoni Skąpski, którego ojciec w czasie okupacji był zarządcą hebdowskiego majątku. W swojej publikacji, przygotowanej na potrzeby pierwszego wydania monografii "Ziemia Nowobrzeska", pisze, że gdy ojcu udało się przekonać Niemców do zaniechania represji po okresie tzw. Rzeczpospolitej Partyzanckiej, zamówił u proboszcza dziękczynne cechą księdza Marlewskiego było to, że udzielał sakramentów każdemu - bez względu na przynależność państwową, działalność polityczną, rasę czy nawet religię. A w niektórych wypadkach groziła za to kara śmierci. Pochował z całym ceremoniałem zamordowanych w roku 1943 Stefana Czekaja i Eugeniusza Woźniaka. Pochówek odbył się na starym cmentarzu w Starym Brzesku, gdy w okolicy było wyjątkowo dużo Niemców i 1945 r. ksiądz Franciszek Marlewski wrócił do Poznania. Zajął się działalnością wydawniczą. Jako osoba prześladowana przez Urząd Bezpieczeństwa został zaliczony w poczet "Księży Niezłomnych". Zmarł w roku 1959, spoczywa w rodzinnym Inowrocławiu. W Poznaniu, w Bazylice Archikatedralnej Świętych Apostołów Piotra i Pawła, jednym z najstarszych polskich kościołów, jest jego epitafium: "Ksiądz Franciszek Marlewski Protonotariusz Apostolski Infułat".(ALG)W przypadku rozwodu bez orzekania o winie sąd w wyroku kończącym sprawę orzeknie o zwrocie 300,00 zł i obciążeniu pozwanego kwotą 150,00 zł. W praktyce oznacza to, iż powód otrzyma zwrot 300,00 zł od sądu i 150,00 zł od byłego już małżonka – każdy z małżonków za rozwód bez orzekania o winie zapłaci 150,00 zł. Rozmowa dotyczyła ubarwiania kazań przykładami. - Mieliśmy takiego współbrata - mówił ojciec Jacek - który naczytał się o barokowych formach wywierania wpływu na słuchaczy, i jak mówił kazanie np. o weselu w Kanie Galilejskiej, to przynosił butelkę wina, nalewał sobie kieliszek, wypijał go, stawiał na pulpicie i mówił: "Czego jesteście tak smutni? Nasz Pan Jezus to nam dał, abyśmy się weselili" - i tak dalej szedł kościelnym stylem, ale to na nikogo nie działało i nikt się specjalnie nie zaczynał weselić w środku jego kazania, bo ludzie tylko siedzieli w ławkach jak zwykle i patrzyli jeden na drugiego, o co temu księdzu chodzi, aż wreszcie przyszedł dekret od biskupa, żeby zaprzestać zgorszenia. Tak że summa summarum ten współbrat nasz dobrze na tym nie wyszedł, bo ksiądz prowincjał musiał go przesunąć do małego klasztoru, gdzie mógł sobie do woli pić to swoje wino, ale już nie na ambonie. - Taka metoda Stanisławskiego - mówił prałat Paweł - może mieć rzeczywiście dobre skutki. Pamiętam jednego mojego znajomego księdza z naszej parafii, który właśnie czytał Ewangelię: "Przyszli słudzy i napełnili kadzie wodą aż po brzegi" i właśnie w tym momencie przyszła nad miasto wichura, wiatr otworzył okienko w wielkim witrażu w prezbiterium i zrobił się taki przeciąg, że do kościoła zaczął padać deszcz aż na ołtarz i stojące tam już paramenta liturgiczne. - To piękny symbol - powiedział ojciec Jacek - ja bym w takim momencie zaintonował pieśń "Wody Jordanu weselcie się". - Bardzo ładnie - powiedział prałat Paweł - ale ten ksiądz na to nie wpadł. On tylko schował się pod ołtarz, usiadł tam po prostu na podłodze, tak że głowa mu wystawała, i powiedział do mikrofonu - stąd będzie mi się dobrze mówić. Panowie! Nie wierzycie, jaki mieliśmy w parafii kociokwik następnego dnia. Kuria, prasa katolicka, telewizje różne. Pisali reportaże: „Genialny polski ksiądz chroni się pod ołtarzem!” „Wiekuisty symbol opieki Bożej!” „De profundis clamavi!” I tym podobne. Nawet z archidiecezji San Francisco dzwonił wikariusz generalny, Polak z pochodzenia. - Potem - kończył prałat Paweł - trochę rozmawiałem z tym księdzem. Powiedział mi – „Jak już skończyłem kazanie, to nikt mi potem spod tego ołtarza nie pomógł wyjść. Musiałem, cholera, wygrzebywać się w ornacie na czworakach. U nas w kościele to panuje znieczulica społeczna.”
Jarosław Kaczyński opowiada kawał! Jarosław Kaczyński opowiada kawał! MAR Data utworzenia: 9 grudnia 2013, 10:04. Udostępnij Udostępnij artykuł przez: Facebook X Messenger
Kiedyś jeden kapłan przyszedł z wizytą duszpasterską do pewnej parafianki:– Może ksiądz szarlotki spróbuje?– Bardzo mu talerzyk, ksiądz je, ale pies warczy na niego i tak się dziwnie zbliża. No to kapłan mówi:– Niech pani przymknie tego psa.– A on nic nie zrobi!– Proszę pani, taka sutanna kosztuje teraz tysiąc dwieście złotych.– A to go zamknę, zamknę. Ale on by księdza nie ugryzł, on się tylko trochę denerwował, bo on też je zawsze z tego teksty, które padły podczas kolędy --->
Do klasztoru przyszedł nowy ksiądz.Proboszcz go oprowadza po salonach i mówi: -tutaj jest basen, możesz korzystać kiedy chcesz ,byle nie w czwartek.idą dalej Proboszcz opowiada: -tutaj jest siłownia możesz korzystać kiedy tylko chcesz,byle nie w czwartek.proboszcz ciągnie: -tu jest sauna, jak zwykle możesz korzystać do woli,byle nie w czwartek.Ksiądz już zniecierpliwiony,myśli
W życiu każdego, kto interesuje się winem przychodzi taki moment, że chce wiedzieć i rozumieć więcej. Pojawia się potrzeba sięgnięcia po wiedzę, informacje, szerszy kontekst. Szukamy książki o winie, książki winiarskiej, atlasu czy przewodnika. To samo gdy szukamy prezentu dla kogoś bliskiego kto interesuje się winem. Jaką książkę o winie kupić? Która najlepsza? Jakie książki o winie polecacie? - takie dostajemy maile. Dlatego przygotowaliśmy dla Was 8 ciekawych książek o winie i jeden anty-przykład - nasz subiektywny wybór ciekawych pozycji. Czekamy też na Wasze propozycje - wpisujcie je w komentarzach! 1. Marek Bieńczyk - Nowe Kroniki Wina, Świat Książki [około 30 PLN] Pozycja już klasyczna. To zbiór felietonów i materiałów o winie i wszystkim co dookoła. Napisane lekko i fajnie - można by rzec mistrzowsko - w końcu Nike 2012 trafiła właśnie do Bieńczyka. Lektura na pewno fascynująca i wciągająca, jednak raczej dla nieco bardziej zaawansowanych winopijców. Początkującego może zamordować udział francuskich słówek i znaczne dość skróty myślowe autora trudne do odszyfrowania bez choćby średniozaawansowanego zrozumienia Bordaeux czy Burgundii. Jeśli więc już opiłeś się we Francuskiej ofercie Lidla - czas na Bieńczyka. Klasyka na prezent dla fanów win z Francji! Do kupienia w merlinie i innych księgarniach. 2. Wielki atlas świata win - Johnson, Robinson [około 105 PLN] Wino to geografia - wie to każdy kto choć raz chciał zrozumieć różnicę w winie z północy i południa Włoch... A tutaj mamy coś co w geografii jest niezbędne - atlas. Atlas win! Chyba najlepsze jakie znam takie opracowanie na Polskim rynku. Nie pozbawione błędów i niedoróbek ale niezmiernie przydatne i wartościowe. Do swobodnej lektury nieco zbyt toporne, ale gdy chcemy naprawdę poznać jakiś region - niezbędne. Dla zaawansowanych lektura obowiązkowa! Można kupić w merlinie i empiku i innych księgarniach. 3. Wino. Kurs wiedzy - Kevin Zarly [około 100 PLN] Jedna z podstawowych i najpopularniejszych pozycji. Ma wkładkę o Polsce. Ciekawa i dość przystępnie napisana jednak dość chaotyczna. Dla kogoś kto dopiero zaczyna zakresem odpowiada bardzo, jednak czasami zbyt wybiórczo i skrótowo traktuje niektóre kwestie. Jednak to trochę kwestia preferencji odnośnie struktury materiału. Ja przeczytałem całą i warto było. Dobra, podstawowa pozycja! Starsze wydania do kupienia np na merlinie 4. Kurs wiedzy o winie - Jancis Robinson [około 80 PLN] Jeszcze ciepła książka od wydawcy Magazynu Wino. Pozycja też podstawowa - to bezpośrednia konkurencja Zarly'ego. I moim zdaniem lepsza. Podstawowa ale poukładana, przemyślana, przejrzysta + nowy design - czyta się dobrze, wygląda ładnie. Jest słówko o Polsce, jest trochę wskazówek a propos roczników. Powiedziałbym, że to lektura obowiązkowa na każdym etapie! Czyta się ją całkiem przyjemnie zarówno z kieliszkiem w ręku jak i do poduszki. Właśnie chłonę :) IVV Media. Do kupienia: ale też na merlinie (jest nieco taniej, ale za to na MW można upolować promocję z archiwalnymi numerami MW) 5. Leksykon win - Sławomir Chrzczonowicz [około 35 PLN] Nie znałem tej książki dopóki przy okazji wizyty w winkolekcji nie znalazłem jej przy kasie. Kupiłem a sprzedawca zaproponował, że "skołuje mi autograf". No i mam - z autografem :) Jeszcze się czyta ale po kilkunastu stronach wiem, że to świetne opracowanie dla początkujących, bardzo poukładane, step-by-step. Widać wielkie doświadczenie dydaktyczne autora - o ile często winiarskie książki to wylana wiedza autorów o tyle tu to raczej prowadzenie czytelnika za rękę tak by poczuł i zrozumiał o co w tym wszystkim chodzi. Dla początkujących, dla uczniów i studentów, dla poszukiwaczy porządku! Wyd: Oleksiejuk. Do kupienia: ale jeśli pójdziecie do Winkolekcji możecie w cenie upolować autograf autora :) 6. Winnice w Polsce - Ewa Wawro [około 40 PLN] Wino w Polsce? Ano tak. Chyba pierwsza na polskim rynku taka książka - znajdziemy w niej wylistowane winnice w Polsce wraz z opisem i danymi kontaktowymi oraz informacjami oczywiście o winie, jakie w każdej z nich powstaje. Co ta pozycja robi tu? To perła dla podróżników, poszukiwaczy ludzko-winnych historii, miłośników lokalności i wszystkich fanów polskich win. Do kupienia tu: 7. Wyjątkowe wina [około 40 PLN] Są książki złe. Książki-wampiry. Straszą z półek psując wizerunek winom... To jedna z nich. Opisane różne wina. Jakie? no różne. Po co? nie bardzo wiem? Jak to czytać? też nie wiem... No niby jest trochę ciekawych (ale więcej mniej ciekawych) materiałów o każdym winie ale po co, jak i do czego? Nie wiem. To zdecydowany anty-przykład - takie książki omijajcie dużym łukiem. Szkoda czasu i kasy. Ale jak już ktoś będzie koniecznie chciał: 8. Winiarski słownik degustacyjny - Wiktor Zastróżny [79 PLN] Gdy tylko zobaczyłem zapowiedzi wiedziałem, że muszę go mieć. Dużo słówek do opisu wina :) Z precyzyjnym wyjaśnieniem :))) To dziś jedno z podstawowych moich narzędzi pracy na - żeby lepiej rozumieć siebie ale i by Wam lepiej pokazać każde wino. Lektura zupełnie podstawowa i obowiązkowa dla winopijców-poetów, winnych blogerów, notujących wrażenia. Nie da się tego za bardzo czytać do poduszki a komuś kto raczej się delektuje chwilą niż zapisaniem wrażeń na nic się nie przyda. Ale dla piszących - koniecznie! Do kupienia na stronie Festusa 9. Wina Świata - praktyczny przewodnik dla koneserów i amatorów - Pedersen/Ronold [trudno dostępne - około 50 PLN] Pozycja dość chyba nieznana, słabo dostępna a ciekawa bo ułożona. To czego często najbardziej potrzeba na poczatku przygody z winem to poukładania faktów. I ta książka temu świetnie służy. Nieco mniejszy i bardziej przystępny format niż Zarly czy Robinson sprawiają, że łatwiej ją czytać np w autobusie. Choć przyznać trzeba, że momentami nieco brakuje tam szczegółów. Dobra książka, szczególnie za niewygórowaną cenę w antykwariacie (ja kupiłem za 15 PLN). Bardzo trudno dostępna. Zdajemy sobie sprawę, że te 9 książek o winie to nie wszystko. Czekamy więc na Wasze sugestie, podpowiedzi, komentarze. Chętnie uzupełnimy tą listę, rozbudujemy ją - z czasem także o pozycje anglojęzyczne! A tymczasem miłej lektury!
Tak więc wnosisz pozew o rozwód “za porozumieniem”, ale… parę dni po wniesieniu tak sformułowanego pozwu przypadkiem odkrywasz dowód na niewierność małżonka. Oczywiście, gdybyś wiedziała o tym wcześniej – o pozwie bez orzekania o winie nie byłoby mowy. No ale wcześniej nie wiedziałaś, a teraz już wiesz.
Dziadek Grzegorz opowiada o Janie Pawle II: odc. 54 Ksiądz Robak po latach (2021) prod. Małopolskie Centrum Kultury SOKÓŁ/Wydawnictwo Promyczek18+ Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach Niestety po angielsku Kawał z brodą po polsku: - Palisz? - Tak. - Ile paczek dziennie? - Trzy. - Ile kosztuje jedna? - 12 zł - Od dawna palisz? - Od 20 lat. - Uśredniając wydajesz 36 zł dziennie na papierosy, co daje 13140 zł rocznie. W ciągu ostatnich 20 lat wypaliłeś 262 800 zł. Nawet biorąc pod uwagę fakt, że kiedyś papierosy były tańsze, nie uwzględniamy przecież kosztów inflacji, itp. Możemy więc założyć, że to faktycznie przybliżone wydatki? - Zgadza się. - Czy wiesz, że gdybyś odkładał te pieniądze w banku na oprocentowanym rachunku oszczędnościowym mógłbyś kupić sobie za to nowiutkie Porsche? - Palisz? - Nie. - Gdzie twoje Porsche? EDIT: Uprzedzę, że to nie jest tłumaczenie, tylko pierwsza wersja kawału, którą podało google. Pierwszy raz słyszałem jakieś 10 lat temu. JohnMadafaka napisał/a: Kawał z brodą po polsku: (...) - Ile kosztuje jedna? - 12 zł (...) Kawał z brodą i był znany jak fajki kosztowały po 2zł a 12zł masz od ok 3-4 lat. Samemu jak zaczynałem palić to fajki były po Nie za dużo fucking beer ?? Velture napisał/a: Kawał z brodą i był znany jak fajki kosztowały po 2zł a 12zł masz od ok 3-4 lat. Samemu jak zaczynałem palić to fajki były po Po to były w 1997. Wcześnie zacząłeś Viartus napisał/a: Po to były w 1997. Wcześnie zacząłeś podbierał ojcu jak chodził do zerówki Viartus napisał/a: Po to były w 1997. Wcześnie zacząłeś Zacząłem palić jak miałem ~18 lat i weszły na rynek "Red & white" które kosztowały dokładnie kiedy inne papierosy kosztowały po 5-6zł W 1994 roku paczka Mocnych kosztował 9500-10000zł czyli dzisiejsze 95 groszy 1 złoty. Velture napisał/a: Kawał z brodą i był znany jak fajki kosztowały po 2zł a 12zł masz od ok 3-4 lat. Samemu jak zaczynałem palić to fajki były po To były złotówki przed denominacją. Denominacji w 1950r. A chodziło o Porsche 356. No i teraz broda się zgadza. Ten kawał to chyba mój dziadek jeszcze kumplom opowiadał Viartus napisał/a: Po to były w 1997. Wcześnie zacząłeś W 2004 w ch*j marek chodziło po około 4 zł, jedynie marlboro były po © 2007-2022. Portal nie ponosi odpowiedzialności za treść materiałów i komentarzy zamieszczonych przez użytkowników jest przeznaczony wyłącznie dla użytkowników pełnoletnich. Musisz mieć ukończone 18 lat aby korzystać z • FAQ • Kontakt • Reklama • Polityka prywatności • Polityka plików cookies Monika Jaruzelska córka generała Wojciecha Jaruzelskiego opowiada publicznie kawał o swoim ojcu. Piątek, 3 listopada 2023r. więcej » ZNAJDŹ NAS: - Miałem znajomego proboszcza – opowiadał prałat Paweł – którego męczyło, że nie odczuwa żadnej wdzięczności wewnętrznej za swój sakrament kapłaństwa, a przecież, w co wierzył mocno, jest ten sakrament zdrojem szczególnych łask. - Tego proboszcza – mówił dalej prałat Paweł – straszne z tego powodu zżerały wyrzuty sumienia, ale nie byle jakie: porządne wyrzuty, pełne nieprzespanych nocy i gryzienia paznokci, tak że wstydził się następnego dnia pokazywać dłonie. No bo jak: kapłan chrystusowy, niesie Ewangelię, a tak prywatnie – to wcale nie czuje, że jest kimś wyjątkowym, że go ktoś posłał i go docenia. - No i jeszcze – ciągnął prałat Paweł – drogą jakiegoś psychologicznego przeniesienia strasznie tego proboszcza męczyło sumienie, jak się dowiadywał, że ktoś w jego parafii też nie odczuwa wdzięczności za sakramenty Boże, np. z lekceważeniem wypowiada się o chrzcie świętym albo o sakramencie małżeństwa. Bardzo się tym przejmował, uważał, że to jego wina i że przez swoją wadę wewnętrzną nie dość czasu poświęca propagowaniu nauki o cudownych i bezpośrednich pożytkach z życia sakramentalnego. - A tam, do debili mówić. Szkoda czasu. Obejrzą sobie potem telenowelę i więcej zapamiętają – skrzywił się ksiądz magister Wojciech. - Takim zmęczonym księżom opowiadam zawsze w konfesjonale przypowieść o ojcu marnotrawnym – powiedział ojciec Jacek – i przypominam łagodnie dobrotliwy ton ojca w stosunku do dobrego syna: „dziecko, ty przecież zawsze jesteś przy mnie...” W ogóle postać dobrego syna za rzadko jest w kazaniach wykorzystywana. Może dobry syn też nie lubił swojej funkcji – dobrego syna. - Podobny syn... to jest sen, przepraszam, przyśnił się temu mojemu proboszczowi – zająknął się prałat Paweł. – Ale to nie był przyjemny sen. Pan Bóg był takim tatusiem-hipisem niemieckim. Był ubrany w jakiś przepocony, czarny T-shirt i pachniał... śmierdział w zasadzie... alkoholem. To jest, wódą i, przepraszam... rzygami. Mówił coś bełkotliwie, że wszystko jedno, że nie ma nic ni ch..., przepraszam, sensu. I jeszcze nie pamiętał imienia tego proboszcza, czyli niby swojego syna w tym śnie. Proboszcz opowiadał mi, że jeśli kiedyś był bliski próby samobójczej, to wtedy po obudzeniu się. - I co się dalej stało? – zainteresował się ojciec Jacek. - Następnego dnia był zaplanowany ślub po południu. Proboszcz zabrał ten ślub swojemu wikaremu. – Jak mnie ma coś uleczyć, to tylko piękny ślub, zakochany pan młody i panna młoda w białym welonie. Pożytek z sakramentu widoczny jak na dłoni. – Nawet sprawdził wcześniej dyskretnie, czy panna młoda nie będzie w ciąży. To by wszystko popsuło. - I coś wypadło nie tak – zapytał ksiądz magister Wojciech. - A nie, wszystko było w porządku. Przynajmniej ze strony państwa młodych. Bo proboszcz w końcu sam zepsuł im ślub. Upuścił obrączkę panny młodej do kratki wentylacyjnej. Potem, kiedy z nim rozmawiałem, był bardzo zadowolony. – „Mówiłem, moja wina, że nie odczuwają wdzięczności za sakramenty” – tak mi opowiadał. Tylko różnica jest taka, że Polak pierwsze co myśli, to że ten Niemiec zasuwa tam z łopatą w tej pracy albo siedzi na zmywaku i ciężko tyra na podatki i socjale a rzeczywistość jest taka, że przychodzi sobie do takiego ciepłego biura, robi kawkę i sprawdza jak tam Ci Polacy co to ich ostatnio zatrudnili do czarnej roboty sobie radzą i czy wyrobią się z robotą by starczyło na
Ks. Paweł Michalewski jest wikarym w Opolu Nowej Wsi Królewskiej, entuzjastą kolarstwa i sportów wytrzymałościowych. Trenuje, startuje w zawodach, na swoim koncie ma też udział w triathlonach. Prowadząc aktywny tryb życia, zachęca do niego także innych. W sieci znany jest jako Ksiądz na rowerze. Ewangelizuje, obala stereotypy
Dowcip #236 dodany o 07:30 przez Max16 w kategorii o księgowych Księgowy opowiada przyjacielowi o swojej podróży pociągiem: - Siedzę sobie spokojnie, myślę o interesach, a po wagonie przechadza się konduktor. Nagle stanął obok mnie i spojrzał na mnie tak, jakbym biletu nie miał. - A co ty na to? - Ja? Spojrzałem na niego tak, jakbym miał bilet. Dlaczego księgowa przypomina bilans? Dlatego, że jak się nie zgadza to się nie zgadza, ale jak się zgadza to we wszystkich pozycjach... - Stary jak doszedłeś do takiej forsy? - Przez pomyłkę. - Jak to możliwe? - Zamiast wypłacić mi pensję, kasjer podsunął mi sumę moich potrąceń! Dowcip #6528 dodany o 16:19 przez kondziu w kategorii o księgowych -Co to jest księgowość? -Księgowość to są działy i wydziały, żeby cymbały nie wiedziały, gdzie się pieniądze podziały..